Nowy wywiad ze mną w Magazynie Pomorskim!
Z ogromną radością chcę podzielić się z Wami ważnym momentem w mojej zawodowej drodze – w najnowszym numerze Magazynu Pomorskiego ukazał się wywiad ze mną pt. „Moje upadki, Twoje wzloty – w rozwodzie, mediacjach i fotografii”. W rozmowie opowiadam o tym, dlaczego warto otoczyć się wsparciem podczas rozwodu, jak istotne jest podejście holistyczne do tego trudnego procesu i dlaczego jestem odpowiednią osobą, by Ci w tym pomóc.
Dlaczego warto skorzystać z profesjonalnego wsparcia podczas rozwodu?
Rozwód to nie tylko kwestia prawna, ale również ogromne obciążenie emocjonalne i psychologiczne. W wywiadzie podkreślam, że osoby przechodzące przez ten proces często są pozostawione same sobie – instytucje okołorozwodowe bywają nieskuteczne, a prawnicy skupiają się jedynie na aspekcie formalnym. Dlatego tak ważne jest, by podejść do rozwodu całościowo, dbając zarówno o aspekty prawne, jak i emocjonalne. Mentoring rozwodowy i mediacje rodzinne mogą pomóc przejść przez ten proces w bardziej świadomy i mniej bolesny sposób.
Mediacja – sposób na mniej bolesny rozwód
W rozmowie poruszam również temat mediacji jako alternatywy dla długich i kosztownych batalii sądowych. Sama doświadczyłam, jak wyczerpująca może być walka w sądzie i ile można stracić, zarówno finansowo, jak i emocjonalnie. Mediacja pozwala na znalezienie porozumienia w sposób mniej inwazyjny, z szacunkiem dla obu stron – zwłaszcza jeśli w grę wchodzi dobro dziecka.
Moja historia – dlaczego warto mi zaufać?
Nie jestem jedynie teoretykiem. Przeszłam przez dwa rozwody i wieloletnie zmagania z instytucjami, zdobywając nie tylko wiedzę prawną, ale i cenne doświadczenie życiowe. Dziś, jako certyfikowany mediator sądowy i mentor rozwodowy, pomagam innym uniknąć błędów, które sama popełniłam, oraz znaleźć najlepszą drogę do nowego życia. W mojej pracy łączę wiedzę prawną, psychologiczną i własne doświadczenia, dzięki czemu moi klienci otrzymują realne wsparcie, a nie tylko suche informacje.
Jak rozwód łączy się z fotografią?
W wywiadzie opowiadam również o mojej drugiej pasji – fotografii, która jest dla mnie formą terapii i sposobem na pokazanie ludziom ich wewnętrznej siły. Poprzez sesje zdjęciowe pomagam kobietom po rozwodzie odzyskać poczucie własnej wartości i spojrzeć na siebie w nowy sposób. Praca z wizerunkiem, zarówno w mediacjach, jak i w fotografii, pomaga ludziom zbudować nowy etap życia na solidnych fundamentach.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zachęcam do przeczytania pełnego wywiadu w Magazynie Pomorskim! [kliknij TU]
A jeśli jesteś w trudnym momencie i potrzebujesz wsparcia – zapraszam do kontaktu. Pomogę Ci przejść przez rozwód świadomie, z godnością i siłą.
Więcej o mnie i mojej pracy jako mediatora znajdziesz na:
Strona: www.dominikarosa.pl
Instagram: bit.ly/4hPEglo
Facebook: facebook.com/profile.php?id=61567406552012
Dziękuję, że jesteś tu ze mną!
TREŚĆ WYWIADU:
“Moje upadki, Twoje wzloty – w rozwodzie, mediacjach i fotografii. “
Dominika Rosa to kobieta, która nie pozwoliła, by jej trudne doświadczenia ją złamały. Wielokrotnie zderzyła się ze ścianą przestarzałego prawa rodzinnego i nieskuteczności instytucji okołorozwodowych. W chwilach, gdy system zamiast pomagać – utrudniał, a wsparcia brakowało tam, gdzie było oczywiste je otrzymać, musiała radzić sobie sama. Doświadczyła, jak bardzo osoby przechodzące przez rozwód, zwłaszcza trudny, są pozostawione same sobie, jak brakuje spójności między psychologicznym, prawnym i społecznym podejściem do rozstania, jak bardzo brakuje całościowego zrozumienia i zaopiekowania dla osoby rozwodzącej się.
Po dwóch rozwodach i latach zmagań z instytucjami zdobyła unikalną wiedzę – nie tylko prawną, ale też praktyczną, opartą na realnych doświadczeniach. Dziś wykorzystuje ją, by pomagać innym przejść przez ten proces mądrzej i świadomiej. Jako mediator sądowy i mentor rozwodowy, nie tylko łagodzi konflikty, ale przede wszystkim wspiera ludzi w odnalezieniu najlepszej drogi do porozumienia i nowego początku. W swojej kancelarii mediacyjnej stawia na holistyczne podejście, łącząc osobiste doświadczenia z profesjonalnym wsparciem. Wierzy, że miarą człowieka nie jest liczba sukcesów, ale to, jak potrafi podnosić się z upadków.
Równolegle prowadzi markę fotograficzno-marketingową, w jakiej pokazuje piękno tego świata – organizując cykliczne sesje zdjęciowe z kreowaniem wizerunku, sesje rodzinne czy warsztaty arteterapii dla dzieci. Oto historia kobiety, która potrafiła przekuć porażki w siłę i stworzyć na ich podstawie coś unikalnego i potrzebnego każdemu kto znajduje się na życiowym zakręcie.
Prowadzi Pani dwie zupełnie różne, a jednak w pewien sposób komplementarne marki – kancelarię mediacyjną oraz firmę fotograficzną. Obie mają silny aspekt społeczny i misję pomagania ludziom. Jakie wartości stoją za tymi projektami i w jaki sposób chce Pani realnie wpływać na zmiany w społeczeństwie?
Moje działania wynikają z głębokiego przekonania, że zarówno w obszarze prawa rodzinnego, jak i sztuki, w człowieku kłębią się silne emocje, które dobrze zaopiekowane tworzą przestrzeń do poznania siebie, a źle poprowadzone mogą sponiewierać i zostać na całe życie.
W mojej kancelarii mediacyjnej nie chodzi tylko o skuteczne przeprowadzenie klienta przez rozwód – to zbyt uproszczone podejście. Moim celem jest holistyczne wsparcie: zarówno prawne, jak i psychologiczne, dzięki któremu rozstanie nie musi być wyniszczającą batalią, lecz świadomym procesem, pozwalającym zachować godność i sprawczość. Dążę również do tego, by ludzie lepiej rozumieli, jak działa system prawny – nie tylko po to, by skuteczniej się w nim odnaleźć, ale także po to, by mogli realnie wpływać na jego kształt. Chcę budować świadomość społeczną, zwłaszcza w kontekście dobra dziecka, które zbyt często jest pomijane w konfliktach dorosłych.
Z kolei w fotografii odnajduję przestrzeń do zatrzymania się i dostrzegania piękna tego świata. Organizując sesje zdjęciowe pomagam ludziom nie tylko uchwycić ważne momenty, ale też zatrzymać się i zastanowić nad tym, co dzieje się w ich życiu – po co i dlaczego spotykają ich pewne doświadczenia. Staram się budować taką świadomość w moich własnych dzieciach, co zainspirowało mnie do prowadzenia warsztatów fotograficznych dla przedszkoli, podczas których poprzez poznanie historii tworzenia uczę najmłodszych, że fotografia to ponadczasowy sposób na wyrażanie siebie, refleksję nad samym sobą i otaczającym nas światem.
Mimo, że te dwie działalności mogą wydawać się różne, łączy je jeden wspólny mianownik – pomaganie ludziom w dostrzeganiu nowych perspektyw i odkrywaniu ukrytego w nich potencjału. W kancelarii robię to poprzez wiedzę i wsparcie w procesie rozstania, a w fotografii – poprzez sztukę, która pozwala na głębsze przeżywanie i zrozumienie własnej drogi.
Mediacje rodzinne to wciąż mało popularna metoda rozwiązywania konfliktów. Dlaczego warto je rozważyć zamiast toczyć batalie sądowe?
Rozwód to nie tylko sprawa w sądzie – to emocjonalna wojna, w której łatwo stracić zdrowie, pieniądze i nadzieję na spokojne życie po wszystkim. Byłam tam. Dwa razy. Wiem, jak smakuje walka o każdą decyzję, jak trudno jest przebić się przez mur systemu i jak wiele zależy od ludzi, których spotykamy na tej drodze – prawników, sędziów, kuratorów.
Mediacja to inny sposób rozwiązywania konfliktów – oparty nie na walce, lecz na rozmowie i kompromisie. Zamiast dać się wchłonąć w zwykle trwającą latami bezwzględną walkę na noże w sądach, możesz samodzielnie dojść do porozumienia, oszczędzając sobie stresu, niekończących się rozpraw i narastających kosztów. Mediator nie stoi po żadnej ze stron – pomaga w komunikacji między stronami sporu, by wypracowały między sobą takie ustalenia, które będą korzystne dla każdego. Sąd to ostateczność, a mediacja daje szansę na to, by mimo rozpadu związku zachować godność i zdolność do dalszej współpracy, zwłaszcza jeśli są dzieci. To droga, która może nie być łatwa, ale daje znacznie większe szanse na spokój i zamknięcie tego rozdziału z mniejszym bólem.
Wiele osób uważa, że mediacje to próba pogodzenia skłóconych małżonków mająca na celu ‘uratowanie małżeństwa’. Czym tak naprawdę są mediacje i jaki jest ich główny cel?
Mediacje to nie terapia małżeńska, więc nikt nie będzie Was przekonywał, żebyście dali sobie jeszcze jedną szansę. Jeśli jako mediator zauważam, że para nie jest jeszcze zdecydowana na rozstanie i że nasze spotkanie jest jedynie efektem kryzysu w ich związku, kieruję ich na terapię małżeńską. Jednak gdy decyzja o rozstaniu już zapadła, mediacja służy temu, aby ustalić zasady rozstania, uniknąć niepotrzebnej walki i skupić się na tym, co naprawdę ważne – zwłaszcza jeśli są dzieci. Mediacja to proces, w którym ustalacie, jak się rozstać w sposób możliwie najbardziej zadowalający obie strony sporu, najmniej bolesny, i najbardziej uporządkowany. Chodzi o to, aby zamknąć ten rozdział z jak najmniejszymi stratami – emocjonalnymi, finansowymi i prawnymi.
Często podczas rozstania, gdy zostajemy tym faktem zaskoczeni lub sami podejmujemy taką decyzję, emocje są tak silne, że człowiek idzie przez ten proces jak koń z klapkami na oczach – kieruje się negatywnymi emocjami takimi jak złość, żal, smutek, urażone ego. Liczy się efekt od sprawy do sprawy – kto komu bardziej „dowali”, kto wyciągnie większego asa z rękawa, kto bardziej upokorzy drugą stronę. Bardzo pomocni w tym wszystkim są adwokaci – proszę mi wierzyć, że to też są tylko ludzie, którzy jak każdy, mogą ślepo słuchać racji swoich klientów i iść na przysłowiowe udry z drugą stroną sporu. Sąd to często wojna na noże, teatr, w którym adwokaci motywowani przez klientów, przeciągają linę, każdy w swoją stronę. Pośrodku tego wszystkiego jesteś Ty – ze swoimi zdeptanymi emocjami, nowymi ranami, coraz szczuplejszym kontem i nadwątlonym zdrowiem. A do tego dziecko (lub dzieci), które podobno wszyscy tak bardzo chcą chronić…
Zapominamy, że mediacja jest szansą na skrócenie tego wszystkiego. Zapominamy, że mając wspólne dzieci, prędzej czy później będziemy musieli usiąść razem przy jednym stole – na przykład na komunii dziecka czy jego weselu. Nasze życie będzie toczyć się dalej, niezależnie od tego, kto „wygrał” w sądzie. Prędzej czy później pojawi się nowa osoba przy naszym boku, możliwe, że również pojawią się nasze kolejne dzieci…Życie po prostu idzie dalej, ale tego nie jesteśmy w stanie często zrozumieć, gdy kieruje nami nasze zranione ego. A swoją drogą – w sądzie nigdy nie ma wygranych. Wszyscy są przegrani, a najbardziej – dziecko.
Jako mentor rozwodowy wspiera Pani zarówno kobiety jak i mężczyzn w trakcie rozwodu, w szczególności osoby uwikłane w relacje z narcyzami i doświadczające alienacji rodzicielskiej. Skąd taka specjalizacja i jaka jest rola mentora rozwodowego?
Jako mentor rozwodowy wspieram każdego, kto chce przejść przez ten etap życia świadomie, we względnym spokoju i w zgodzie ze sobą. Specjalizuję się w szczególności we wsparciu osób uwikłanych w toksyczne relacje (niezależnie od płci) i doświadczających alienacji rodzicielskiej, ponieważ widzę, jak panujący w naszym kraju system prawny jest w obliczu tych dwóch zjawisk obojętny i niewydolny.
Walka z narcyzem czy alienacją rodzicielską to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może spotkać człowieka. Przejście przez ten proces w samotności jest niemal niemożliwe. System często zawodzi na każdym etapie – instytucje, które teoretycznie mają pomagać, w rzeczywistości często pozostają bierne. Policja ogranicza się do sporządzenia notatek, sądy są przeciążone (przez co postępowania trwają latami), a egzekwowanie wyroków dotyczących np. kontaktów z dzieckiem bywa fikcją. Każdy kolejny krok okazuje się walką nie tylko z drugim rodzicem czy toksycznym partnerem, ale także z machiną biurokratyczną, która nie rozumie wagi problemu.
Widzę schematy, potrafię przewidzieć kolejne ruchy drugiej strony. Dzięki mojemu doświadczeniu wiem, jakie luki w prawie mogą zostać wykorzystane przez stronę przeciwną i gdzie można liczyć na realną pomoc. Osoby uwikłane w te sytuacje często błądzą, szukają rozwiązań, miotają się, przez co tylko tracą siły i nadzieję. Chcą spokoju, ale nie wiedzą, jak go osiągnąć – bez holistycznego wsparcia stoją na z góry straconej pozycji.
Dlatego moja rola w tym procesie jest nieoceniona. Nie obiecuję rzeczy niemożliwych, ale pomagam zobaczyć realne i skuteczne wyjścia z sytuacji, przygotowuję na to, z czym faktycznie trzeba się zmierzyć. Wiem, jak działa przeciwnik i wiem, jak działa system – a to sprawia, że moi klienci nie muszą przechodzić przez tę walkę sami.
Chcę pokazać, że nawet po najtrudniejszym rozstaniu, najtrudniejszym doświadczeniu jakim jest relacja z narcyzem czy alienacja rodzicielska można stanąć na nogi – i nie tylko przetrwać, ale wyjść z tego silniejszym, mądrzejszym i gotowym na nowy, lepszy etap życia. Mocno wierzę, że skoro ja potrafiłam przejść przez te doświadczenia sama, to tym bardziej jest to możliwe dla kogoś mającego mnie jako wsparcie.
Jaka jest Pani misja jako mediatora i mentora rozwodowego? Jakie ma Pani plany na rozwój działalności i zwiększanie świadomości społecznej w tych obszarach? Proszę także wspomnieć o autorskich e-bookach dostępnych na www.dominikarosa.pl. i o autorskich sesjach fotograficznych z kreowaniem wizerunku.
Moim celem jest docieranie do jak największej liczby osób, które potrzebują wsparcia w procesie rozstania – zarówno od strony prawnej, jak i emocjonalnej. Wciąż zbyt mało mówi się o tym, że rozwód można przejść inaczej – świadomie, strategicznie, bez wyniszczających batalii. Podobno nie mówi się głośno o swoich planach, ale ja zawsze chodziłam własnymi ścieżkami i wierzę, że jeśli powiem coś na głos, to tym bardziej się urzeczywistni.
Działam z misją – chcę zmieniać sposób, w jaki ludzie myślą o rozwodach, nie robić z tego tematu tabu, i budować społeczną świadomość na temat problemów, które wciąż są zamiatane pod dywan. Wierzę, że głośne mówienie o tych kwestiach to już połowa sukcesu, bo dopiero wtedy ludzie uświadamiają sobie, że problem w ogóle istnieje. System, z którym mamy do czynienia, jest niedostosowany do realiów. Wiem, jakie luki prawne funkcjonują w prawie rodzinnym, widzę, jak instytucje, które powinny stać na straży dobra dziecka, często zawodzą – a finalnie to właśnie dziecko najbardziej cierpi, choć wszyscy zasłaniają się jego dobrem.
Jednym z moich najbliższych projektów jest podcast, w którym będę poruszać kluczowe tematy związane z rozwodem, obalać mity i rozmawiać ze specjalistami zaangażowanymi w ten proces. Wśród moich gości znajdą się adwokaci, psychologowie, mediatorzy, sędziowie, biegli sądowi, kuratorzy czy detektywi – każdy z nich wniesie unikalną wartość, a moim celem będzie połączenie tych głosów, by stworzyć kompleksowy obraz rozwodu i jego następstw. Będą to również historie ludzi, którzy przeszli przez trudne rozstania, jak również osoby, które założyły nowe związki po rozwodzie i stworzyli rodziny patchworkowe.
Na mojej stronie www.dominikarosa.pl znajdziesz już teraz solidną dawkę wiedzy w postaci moich autorskich e-booków i audiobooków. To nie są suche teorie, ale konkretne, życiowe przewodniki, które pomagają ogarnąć zarówno aspekty prawne, jak i emocjonalne rozstania. Wszystko bazuje na moim doświadczeniu i prawdziwych historiach moich klientów – bez lania wody, za to z dużą dawką praktycznych wskazówek. Jeśli właśnie stoisz na życiowym zakręcie i nie wiesz, w którą stronę ruszyć, znajdziesz tam wsparcie i podpowiedzi, które pomogą Ci świadomie podjąć decyzje i odzyskać kontrolę nad własnym życiem.
Podobne podejście mam do fotografii, którą tworzę w ramach Metamorfozy Trójmiasto. Moje sesje to coś więcej niż zdjęcia – to doświadczenie, które pomaga ludziom poczuć się dobrze ze sobą i pokazać światu najlepszą wersję siebie. Organizuję je cyklicznie, mniej więcej co dwa miesiące, a każdy uczestnik może liczyć na pełną opiekę – od profesjonalnego makijażu i stylizacji fryzury po doradztwo wizerunkowe. Co ciekawe, coraz częściej trafiają do mnie mężczyźni – i to właśnie oni najczęściej proszą o przegląd szafy czy pomoc w zakupach. Super sprawa, bo dbanie o wizerunek to nie tylko „babskie” zajęcie!
Co edycję zapraszam do współpracy różnych ekspertów ponieważ lubię świeżość i różnorodność. To zabieg celowy, który sprawia, że każda sesja jest unikalna. Oprócz tego zajmuję się też fotografią okazjonalną, wnętrzami i packshotami.
I teraz najlepsze – te dwa światy, mediacja i fotografia, często się przeplatają. Klienci sesji zdjęciowych wracają do mnie po wsparcie w sprawach rodzinnych, a klienci mediacyjni decydują się na metamorfozę wizerunkową. W każdej z tych ról chodzi mi o jedno: o budowanie prawdziwych, szczerych relacji i pomaganie ludziom – czy to w sprawach rodzinnych, czy w tym, żeby po prostu dobrze się czuli sami ze sobą.
Jeśli szukasz kompleksowego, profesjonalnego, ale i ludzkiego podejścia – zapraszam. Zawsze działam z sercem, doświadczeniem i dużą dawką pozytywnej energii. ❤️
Na koniec, dla podsumowania pytanie bezpośrednie: Co by Pani zrobiła, gdyby rozwodziła się Pani ponownie? Co poradziłaby Pani osobom w podobnej sytuacji?
Gdybym ponownie się rozwodziła, przede wszystkim zachowałabym spokój i nie traktowała tego jako końca świata. Nie obwiniałabym siebie ani nie przejmowała się społecznym osądem – moje życie i moje decyzje należą tylko do mnie.
Zamiast skupiać się na tym, co zrobił czy powiedział mój były partner, skupiłabym się na sobie. Zadałabym sobie pytanie, dlaczego dokonałam takiego wyboru i co ta relacja mówi o mnie samej. Analizowałabym nie jego zachowania, lecz to, jak one na mnie wpływały i dlaczego. Rozwód potraktowałabym jako okazję do głębszego zrozumienia siebie i swojej historii, aby nie powielać tych samych schematów w przyszłości.
Wiem, jak ważna jest ta praca nad sobą, bo sama doświadczyłam, co się dzieje, gdy nie zostanie ona wykonana w pełni. Patrząc wstecz, widzę, że po pierwszym rozwodzie nie przepracowałam wszystkiego należycie – być może dlatego pewne mechanizmy się powtórzyły. Nie chodzi o szukanie winnych, lecz o świadomość własnych wyborów i schematów, które – jeśli nie zostaną zauważone – mogą prowadzić nas w te same trudne miejsca.
Od strony prawnej, urzędowej – nie zaczynałabym od szukania adwokata, lecz dobrego mediatora. Wiem, że w momencie rozstania człowiek jest w życiowej kropce – zmęczony, pełen obaw i niepewności, szuka kogoś, kto przeprowadzi go przez ten chaos. Sama 15 lat temu, podczas pierwszego rozwodu, poszłam utartym schematem. Znalazłam „najlepszego” adwokata, który finalnie okazał się wcale nie taki najlepszy. Zawierzyłam instytucjom państwowym, które przecież „powinny” egzekwować przestrzeganie prawa – nie wiedząc, że ich kompetencje kończą się tam, gdzie zaczyna się realne życie. Dziś wiem, że można inaczej. Dlatego najpierw postawiłabym na mediacje, informując drugą stronę o takiej możliwości. Jeśli nie ufałby mediatorowi wybranemu przeze mnie, zaproponowałabym znalezienie innej osoby. Podsumowując, nie szłabym od razu na wojnę. Szukałabym wszystkich możliwych rozwiązań poza sądem. Ale mediacje są dobrowolne – jeśli druga strona nie wyraziłaby takiej woli, sprawa trafiłaby do sądu.
I co wtedy? Przede wszystkim skonsultowałabym się z mentorem rozwodowym – osobą, która pomoże mi strategicznie przygotować się do tego procesu, omówić kwestie związane z dziećmi, majątkiem, emocjami. Nie ma dwóch takich samych spraw – to, że ktoś rozwiódł się 10 lat temu i zachował mieszkanie, nie oznacza, że w moim przypadku będzie podobnie. Potrzebna jest perspektywa osoby, która zna temat od podszewki, a nie tylko w wąskim zakresie prawnym czy psychologicznym. Dzięki takiej rozmowie wiedziałabym, jak świadomie wybrać adwokata, jakie działania podjąć przed pierwszą rozprawą, jak przygotować siebie i dzieci na ten proces. Jeśli sprawa trafiłaby na wokandę, zadbałabym o odpowiedniego pełnomocnika, ale także o wsparcie psychologiczne dla siebie i dzieci. Gdybym potrzebowała dowodów – skorzystałabym ze sprawdzonego detektywa.
Przede wszystkim, dałabym sobie prawo do bycia zaopiekowanym. Nie przez przypadkowe rady od znajomych, którzy „coś słyszeli”, ale przez osobę, która ma realne doświadczenie i zna schematy rządzące sądami rodzinnymi. Przez kogoś, kto wie, co czeka mnie na kolejnych etapach, kto nie obiecuje gruszek na wierzbie, ale daje konkretne wskazówki. Przeszłość jest skarbnicą naszych zasobów, więc zamiast rozdrapywać stare rany, lepiej skupić się na tym, co możemy z nich wynieść i jak wykorzystać tę lekcję do zbudowania sobie lepszego życia.
Dziękuję, rozmawiała Zdzisława Mochnacz